Stowarzyszenie Pokolenie Stowarzyszenie Pokolenie
979
BLOG

Polemika: Musimy domagać się od Ukraińców potępienia tej zbrodni

Stowarzyszenie Pokolenie Stowarzyszenie Pokolenie Społeczeństwo Obserwuj notkę 19

Przeczytałem artykuł Przemka Miśkiewicza –„Widziałem wolność w Kijowie”, który w istocie jest jego relacją, impresją z pobytu na Ukrainie, w tym gorącym dla tego kraju okresie. Nie byłem w Kijowie na Majdanie i nie widziałem tego wszystkiego co się tam dzieje na własne oczy. Nie oznacza to jednak, że sprawy Ukrainy, wydarzenia jakie tam teraz mają miejsce, mnie nie interesują. Jest wręcz przeciwnie. Staram się na bieżąco śledzić wszystkie doniesienia, relacje i komentarze na ten temat,  we wszelkich możliwych mediach.

Tak więc, z zainteresowaniem przeczytałem, to o czym pisze w swym artykule Przemek. Można tę relację podzielić na dwie części. Jedna, to opis tego co widział na własne oczy we Lwowie i Kijowie na Majdanie, druga, to jego własne odczucia, przeżycia i odniesienia do polskiej rewolucji „Solidarności”, opinie i ocena tych wydarzeń .
Do napisania niniejszego tekstu skłoniła mnie właśnie ta druga część, bo z faktami się nie dyskutuje, a co najwyżej je weryfikuje i ocenia. Zresztą uważam tę relację za bardzo cenną, bo ukazuje nam rzeczywisty obraz nakreślony przez naocznego świadka. Nie wszystko można zobaczyć w telewizji czy przeczytać w gazecie lub w Internecie. Szczegółowy opis barykad, „zaplecza” rewolucji, a nawet panujących na Majdanie nastrojów jest bardzo interesujący. Poza tym, przekaz Przemka jest żywy, pełen entuzjazmu i fascynacji. To nadaje mu niewątpliwie swoistego kolorytu. I trzeba to wyraźnie powiedzieć, takie jest prawo autora, świadczy o jego autentyczności. Problem polega jednak na tym, że w mojej ocenie, obraz nakreślony w tym artykule jest przerysowany, przesiąknięty „rewolucyjną gorączką”, niezdystansowany. Być może wynika to z tego, że jest napisany na gorąco, zaraz po przyjeździe. To zrozumiałe, ale też powoduje, że stwarza wrażenie jednostronnego ukazania tych wydarzeń, które przecież są wielowymiarowe, a ocena ich powinna być co najmniej „zniuansowana”.

W pierwszej kolejności muszę się odnieść do tych porównań, jakie czyni Przemek wobec wydarzeń historycznych z okresu polskiej Solidarności lat osiemdziesiątych, do rewolucji na Ukrainie. W mojej ocenie są one niewłaściwe, czasem wręcz niestosowne. Polska z lat 80-tych była w całkiem innej sytuacji niż jest obecnie Ukraina. Polska była wówczas pod okupacją sowiecką (wojska sowieckie stacjonowały na terenie PRL) i była zniewolona przez ustrój komunistyczny, który był ustrojem totalitarnym. Państwo polskie nie było niepodległe. Nie było żadnej zinstytucjonalizowanej, niezależnej opozycji parlamentarnej, a antykomunistyczna opozycja musiała się samo ograniczać, czy to w postulatach czy w formach jakich działała, bo przecież był „Wielki Brat”. Najlepszym tego dowodem było to, że Solidarność powstała jako związek zawodowy, a nie np. jako partia polityczna. Nie stawiała też, przy najmniej na początku, postulatu odzyskania niepodległości, a nawet mówiło się o odnowie socjalizmu itp. Sytuacja Ukrainy jest odmienna. Jest od ponad 20 lat państwem niepodległym, który w dużej mierze odrzucił komunizm, choć nie wszędzie i nie w sposób jako to się stało np. w państwach bałtyckich, nie mówiąc już o innych, postsowieckich krajach Europy Środkowej. Ostatnie wybory (pod kontrolą międzynarodową) były demokratyczne, na ile w warunkach postsowieckich można mówić o naprawdę demokratycznych wyborach, tzn. takich w których wola narodu jest w pełni wyrażona. Jednak nie zmienia to faktu, że porównanie sytuacji Ukrainy do Polski z okresu komunistycznego jest nieadekwatne. Zresztą, trudno jest tu dokonać jakiejś głębszej analizy, bo autor teksu wrzuca do jednego worka wszystkie etapy, jakie przechodziła Solidarność (okres 10-lat) i porównuje je z okresem 2-miesięcy, jakie minęły od czasu rozpoczęcia protestów na Majdanie. Z tego też powodu nawet opis atmosfery panującej na Majdanie nie może zostać porównany z atmosferą w Polsce, bo nie wiem, czy odnieść ją do okresu lat 1980-1981, czy tej panującej po stanie wojennym, czy wreszcie czasu Okrągłego Stołu i wyborów czerwcowych. Każdy z tych okresów charakteryzowała odmienna atmosfera, inne nastroje, od euforii po przygnębienie i ponownego entuzjazmu.

Trzeba też pamiętać, że „rewolucja” Solidarności była rewolucją w całości pokojową. Oceny tej nie zmieniają nawet wydarzenia po wprowadzenia stanu wojennego. Pacyfikacja kopalni Wujek była elementem zastraszenia społeczeństwa, które zaprotestowało pokojowo przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego. Nikt nie zamierzał atakować budynków administracji publicznej, nie wychodzono na ulicę uzbrojonym w koktajle mołotowa, siekiery i inne, tego typu uzbrojenie. Na początku stanu wojennego podejmowano okupację zakładów pracy, a walki, do których tu i ówdzie doszło były sporadyczne i raczej miały charakter obronny. To nie przypadek, że górnikom z Wujka strzelano w plecy.
Piszę o tym nie po to, żeby deprecjonować walkę Ukraińców. Wręcz przeciwnie, podziwiam ich determinację, wytrwałość i odwagę. Nie mogę się tylko zgodzić z takimi uproszczonymi porównaniami, jakimi posłużył się Przemek. Rozumiem romantyczne uniesienia, ale faceci w naszym wieku ( jesteśmy równolatkami), po pięćdziesiątce, powinni jednak wykazywać większy dystans i chłodniejszą głowę, bo rozgrzane emocje czasem prowadzą na manowce. Tylko tym mogę usprawiedliwić niefortunne, moim zdaniem, porównania do Powstania Warszawskiego (tak na marginesie chciałbym przypomnieć, że Powstanie to było  pacyfikowane m.in. przez oddziały ukraińskich sojuszników Niemców, być może dziadków, niektórych z tych którzy protestują na Majdanie).
I jeszcze jedna kwestia dotycząca tych odniesień, a mianowicie finansowania rewolucji. Mam nieodparte wrażenie, kiedy patrzę na działania protestujących, ich organizację protestu, walki, wsparcia logistycznego, że środki na to wszystko nie pochodzą tylko z datków, pomocy humanitarnej czy zaangażowania wolontariatu. Z pewnością udział tych form pomocy jest znaczący. Nie mniej jednak musi istnieć jakieś finasowanie tej rewolucji przez zamożne i wpływowe ośrodki, w tym przez, niektórych oligarchów, o czym świadczy wyposażenie protestujących w znacznej ilości kaski, hełmy wojskowe, kamizelki kuloodporne, opony, benzynę itp. Nie sposób uznać, że protestujący przynieśli je z własnych domów.  

W odniesieniu do solidarnościowej rewolucji trudno w ogóle mówić o jakiś sponsorach. Wprawdzie była udzielana pomoc z zachodu, głównie jednak przez niektóre centrale związków zawodowych oraz była udzielana pomoc charytatywna. Pomoc ta nie miała jednak zasadniczego wpływu na działalność struktur, szczególnie tych podziemnych. Większość z nich była zdana na siebie, bo pomoc w przeważającej mierze trafiała tylko do części struktur podziemnych, tych zdominowanych przez środowiska lewicowe. W każdym razie, my działający w śląskim NZS-ie z tej pomocy nie korzystaliśmy (ale może o czymś nie wiem).
Siadając do napisania niniejszego teksu miałem zamiar skupić się na kwestii: „sprawa polska a Ukraina”. Tymczasem sporo miejsca zajęło mi ustosunkowywanie się do odniesień, jakie poczynił Przemek zestawiając rewolucję Majdanu ze zrywem Solidarności. Stało się tak dlatego, że nie mogę zgodzić się z całym przesłaniem, które wynika już z samego tytułu artykułu, tj. zestawienie obecnej sytuacji na Ukrainie z walką narodu polskiego ze zniewoleniem komunistycznym i sowiecką zależnością. To spore nadużycie. Byłem w lecie (zresztą razem z Przemkiem) na Ukrainie na urlopie. Nie widziałem tam zniewolenia w rodzaju komunistycznego, choć relikty komunizmu w postaci np. pomników Lenina i owszem. Czy jednak takich nie ma również w Polsce, np. pomników wdzięczności Armii Czerwonej, czy upamiętniania nazw ulic komunistycznymi oprawcami?
Widziałem za to ludzi, których standard życia jest nieporównanie niższy od naszego. I to wydaje mi się być głównym motywem, jaki kieruje dziś protestującymi na Majdanie. Ci ludzi chcą po prostu lepiej żyć, zarówno pod względem materialnym, ale i kulturowym. Nie o wolność polityczną czy osobistą im chodzi, a o przemiany cywilizacyjne, które zapewnią rozwój ich krajowi, a im dobrobyt. I jest to rzecz naturalna. Stąd postulaty protestujących domagających się stowarzyszenia Ukrainy z UE, stąd obecność unijnej symboliki na Majdanie. Należy pamiętać, że protesty na Majdanie zaczęły się od odmowy podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE przez Janukowycza. Ludzie poczuli się oszukani. Dorabianie do tego ideologii walki o wolność jest nadużyciem, dokonywanym głównie przez, niektóre czynniki w Polsce, pod wpływem, których zdaje się pozostaje Przemek. Te czynniki widzą w tym proteście przede wszystkim jego antyrosyjskie nastawienie, które siłą rzeczy musi tam występować, skoro Ukraina znacznie dłużej niż Polska była pod okupacją sowiecką (a przynajmniej jej większa cześć). Jednak i w tym wymiarze nie da się porównać sytuacji na Ukrainie na naszej. Nastroje antyrosyjskie są bowiem ostrzejsze na zachodniej Ukrainie niż na wschodniej. Dlaczego tak jest, to temat na odrębny artykuł. Tu tylko wskażę na jedną okoliczność, która ma związek z tekstem Przemka. Otóż ta zachodnio-ukraińska antyrosyjskość wyrasta z nacjonalizmu banderowskiego, który obok antyrosyjskości, ma też ostrze antypolskie.

Przemek dostrzega ten problem, ale zdaje się go bagatelizować, twierdząc, że dziś te antypolskie nastawienie już nie występuje, względnie jest niegroźne. Co więcej twierdzi, że dostrzega zmianę kierunku na propolski. Chciałbym w to wierzyć, ale w tym względzie będę jak niewierny Tomasz. I nie chodzi o to, żebym pojechał do Kijowa i naocznie się przekonał, bo nie o słowa tu chodzi, ale o to, aby sami Ukraińcy, poprzez konkretne czyny i gesty dali temu dowód. Póki co, muszę opierać się na argumentach Przemka ujętych w jego tekście w czterech punktach. Do nich właśnie pragnę się odnieść:

Ad 1) teza, że nieprawdą jest że na Majdanie przeważają flagi banderowskie.
To, że Przemek w danym momencie dostrzegł  niewiele flag banderowskich, nie oznacza, że jest to miarodajne. Obecnie jest pewien stan zawieszenia na Ukrainie i obecność tych flag nie musi być reprezentatywna. Poza tym opinię o dużej ilości flag czerwono-czarnych można sobie wyrobić na podstawie przekazu tv, choćby telewizji Republika, która ukazuje tamtejsze wydarzenia w podobnym duchu co autor artykułu. Widać ich tam znacznie więcej niż kilka. Ale, nie o ilość flag tu chodzi, ale o poglądy i system wartości znacznej grupy aktywnej na Majdanie i nie tylko. Odwoływanie się do tradycji banderowskiej jest widoczne na każdym kroku i nie trzeba tego udowadniać.

Ad 2) co do pozdrowienia banderowskiego i jego powszechności i pochodzenia. Ja rozumiem, że oni (Ukraińcy) mogą mieć do niego inny emocjonalny stosunek. Takie ich prawo. Tylko, że ono zupełnie inaczej kojarzy się nam Polakom i nie rozumiem tych Polaków, którzy je wykrzykują publicznie, tak jakby ono nie miało dla nas żadnego negatywnego wydźwięku. Ciekawe, jaka byłaby reakcja Przemka, gdyby jakiś polityk polski lub dziennikarz, na jakimś wiecu w Niemczech (na którym obecni byliby np. przedstawiciele NPD) wykrzykiwał: "Deutschland uber alles". Tymi słowami zaczyna się hymn niemiecki. Dla nas Polaków te słowa brzmią już inaczej niż dla Niemców. Dla nich są powodem do dumy, nas przerażają. Nie mówiąc już o tym, gdyby ktoś krzyczał: „heil Hitler”. Myślę, że to byłoby już dla Przemka nie do przyjęcia.
Mnie, kiedy słyszę to zawołanie, stają przed oczyma wyobraźni obrazy zaczerpnięte z książek i ustnych przekazów o mordowanych okrutnie przez UPA Polakach, dla których to zawołanie było ostatnimi słowami, jakie słyszeli w swoim życiu, tak okrutnie i gwałtownie przerwanym.

Ad 3) propolskie nastawienie Swobody. Myślę, że ocena czyichś nastawień, poglądów powinna się opierać nie na słowach (a przynajmniej nie tylko), ale przede wszystkim na czynach i działaniach. I też powinno się dokonywać ich w pewnej perspektywie i kontekście. Tiahnybok nie jest idiotą (w przeciwieństwie do Tarasenki) i wie jak rozmawiać z dziennikarzami, szczególnie polskimi. On sobie nie pozwoli na antypolskie teksty, szczególnie teraz, kiedy poparcie Polski na arenie UE jest im potrzebne. Moja negatywna ocena tej partii bierze się nie tylko z wyznawanej ideologii, ale przede wszystkim z oceny działalności Swobody. Pamiętam np. ich oświadczenia po uchwale polskiego Sejmu w sprawie Wołynia (która i tak była eufemistyczna). Wtedy było widać ich antypolskie nastawienie, a co ważniejsze zaprzeczanie istocie tych wydarzeń. Mamy tu do czynienia z kłamstwem wołyńskim (co wprost zresztą wynika z oświadczenia Tarasenki). Kłamstwo takie, podobnie, jak kłamstwo oświęcimskie, czy katyńskie powinno być potępione, a nawet ścigane prawnie. Niestety nasi ukrainofile poświęcają to na ołtarzu wyższych celów. Co do relacji o wydarzeniach w autobusie, to wbrew temu do pisze Przemek, redaktor Romaszewska potwierdziła ich przebieg. Odsyłam do strony: http://www.kresy.pl/wydarzenia,spoleczenstwo?zobacz/agnieszka-romaszewska-ujawnia-polski-autokar-na-ukrainie-sterroryzowala-pijana-i-zrewolucjonizowana-holota-.
Poza tym, p. Romaszewska nie jest dla mnie autorytetem. Znana jest z tego, że każdego kto nie jest wyznawcą idei prometeizmu, oskarża o to, że jest agentem rosyjskim.

Ad 4) co do Prawego Sektora. Nie wiem, jaka jest jego siła i reprezentatywność. Myślę, jednak, że poprzez swoje radykalne działania zyskują sobie coraz większą popularność. Podobno zamierzają utworzyć partię polityczną: http://www.kresy.pl/wydarzenia,polityka?zobacz/prawy-sektor-zamieni-sie-w-partie-polityczna-i-wystartuje-w-wyborach.
Jeśli chodzi o ich oświadczenie, to odbieram je jako próbę zatuszowania tego, co wprost, niefortunnie dla nich, wyraził ich rzecznik prasowy. Tak nawiasem mówiąc, w tym oświadczeniu zestawili Piłsudskiego z Banderą. Bardzo mnie to rozbawiło, ale jednocześnie uświadomiłem sobie, że nie ma w tym nic dziwnego, gdyż nacjonaliści ukraińscy zawsze bardziej obawiali się i prześladowali tych Polaków, którzy im sprzyjali (np. T. Hołówka, którego zamordowali). Uważali, że poparcie polskie rozmywa ich integralność narodową, dlatego też nigdy współcześni nacjonaliści, nie odwołają się do tradycji petlurowskiej, bo pamiętają, że Petlura był sojusznikiem Polski. Nawiasem mówiąc, to nie dostrzegam poważnych sił politycznych na Ukrainie, które odwołały by się do tego sojuszu. Niestety, są też polscy nacjonaliści ( z NOP-u), którzy fraternizują się ze wszystkimi ugrupowaniami nacjonalistycznymi w Europie, niezależnie od ich pochodzenia i konotacji. To po prostu głupie.

Przemek Miśkiewicz w swoim artykule usiłuje przekonać wszystkich, że wydarzenia na Majdanie to przełom w stosunkach polsko-ukraińskich, że nastawienie Ukraińców do Polski i Polaków jest pozytywne, a nawet przyjazne. Chciałbym w to uwierzyć. Co więcej, życzę sobie tego, jak zresztą każdy, komu na sercu leży dobro Polski. Sojusz polsko-ukraiński jest z pewnością w interesie obu narodów. Przemawia za tym nie tylko nasza wspólnota losów i dziejów, ale obecne wyzwania geopolityczne, gospodarcze, cywilizacyjne. Jednak za nazbyt optymistyczny, pozbawiony wielowymiarowej oceny i realnego spojrzenia, uważam opis sytuacji na Ukrainie zawarty w tekście Przemka. Jest on wyrazem chciejstwa i emocjonalnych uniesień. Niedostrzeganie, a nawet bagatelizowanie narastającego nacjonalizmu ukraińskiego, którego celem jest nie jakieś tam przystąpienie do UE, ale zdobycie władzy na Ukrainie i zaszczepienie tej ideologii w całym państwie, to krótkowzroczność i brak rozsądku.
Jeśli Ukraina i Ukraińcy rzeczywiście chcą urządzić swój kraj w oparciu o zachodnią (łacińską) cywilizację muszą zdecydowanie i ostatecznie porzucić zbrodniczy, banderowski, szowinistyczny nacjonalizm. Muszą nie tylko od niego się odciąć, ale i go potępić. Tego powinni domagać się do nich wszyscy Polacy, gdyż to właśnie Polacy byli najliczniejszymi ofiarami upowskich zbrodniarzy. Bez tego nie może być mowy o jakimkolwiek pojednaniu polsko-ukraińskim, o budowaniu jakiś wspólnych perspektyw. To nie my Polacy powinniśmy się przyzwyczajać do banderowskiego zawołania i szukać w nim innego sensu niż miało ono pierwotnie, ale to Ukraińcy powinni się od niego odzwyczajać i nie  udawać, że ma inny sens niż ten prawdziwy. Nie byłem w Kijowie i się tam nie wybieram, dopóki to zawołanie wybrzmiewa na Majdanie. Gdy go słyszę przechodzą mnie ciarki i widzę niewinne ofiary mordów. Dlatego już dziś musimy domagać się od Ukraińców potępienia tej strasznej zbrodni, a nie czekać, aż być może kiedyś, w przyszłości, będą mieli ochotę na normalną rozmowę na ten temat. Przede wszystkim jednak, to najpierw my sami, Polacy, musimy o tym mówić i pamiętać, a nie ukrywać ją pod warstwą poprawności politycznej, tym razem poprawności wobec Ukrainy. Miejmy swą godność i dumę narodową!

Paweł Kilarski

Autor jest byłym działaczem struktur NZS na Uniwersytecie Śląskim w latach 1980-1986.

















 

Nasze szeregi tworzą ludzie różnych profesji i zawodów. Są wśród nas dziennikarze, politycy, adwokaci, działacze społeczni, twórcy kultury i sztuki – ludzie kreatywni których połączyło przywiązanie do konserwatywnego systemu wartości. Wierni tym wartościom wspieramy wszystkie inicjatywy promujące ideę wolnego społeczeństwa, obronę mechanizmów gospodarki wolnorynkowej oraz poszanowanie dla tradycji i kultury narodowej. Wywodzimy się z różnych grup i środowisk jednak większość z nas swoją pierwszą społeczną działalność prowadziła w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów. To właśnie tam formował się światopogląd wielu z naszych członków. To właśnie tam nabywaliśmy pierwszych doświadczeń.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo